23 stycznia 2019

Heraklitea


Nothing at all in my head to say to you
Only the beat of the train I’m on.

Vashti Bunyan, „Train song”


Pędzimy przez ciemność.
Światło w pociągach jest żółte, a podłoga szarozielona. Śmierdzi potem i zatęchłym materiałem zasłon. Wisimy w przestrzeni, nieustannie w ruchu. Nie zatrzymujemy się, a tylko zmierzamy, bo gdy w ułamku sekundy jesteśmy w jednym punkcie, już jedną nogą znajdujemy się w drugim.
Huk przejeżdżających obok wagonów z węglem i stukot kół pulsują mi w czaszce. Podgłaśniam muzykę w słuchawkach, bardziej z przyzwyczajenia niż rzeczywistej irytacji. Za oknem nieregularne plamy śniegu fosforyzują w ciemności, a na lichych stacjach wywiewa śmieci z koszy. Przesuwam palcami po szorstkim siedzeniu. Emerytka z krzyżówką zerka na mnie z jakąś stateczną surowością. Jakaś dziewczyna z komórką rozwala stopy na sąsiednie siedzenie. Chłopiec macha nogami, kopiąc udręczoną matkę, a ojciec śpi z otwartymi ustami.
Mój telefon wibruje, sygnalizując esemesa. Wystukuję niedbałą odpowiedź. Niemal czuję na sobie wzrok pozostałych pasażerów i to leniwe zainteresowanie. Mogę pisać do chłopaka, przyjaciółki, przyjaciela, dziewczyny. Natrętnej szefowej albo do zaniepokojonej matki. Odpisywać na wiadomość na grupie klasy albo kierunku, albo pracy, na odpowiedź fana na Instagramie. W tym momencie mogę robić wszystko. Lekko przedłużam przedstawienie, wpatrując się w ekran i uśmiechając krzywo. W końcu blokuję telefon. W uszach mi huczy. Emerytka poprawia okulary i wraca do krzyżówki. Próbuję dojrzeć, czy nosi obrączkę. Nosi, ale też może być wdową. Może tęsknota zżera ją od środka, a może żyje spokojnym, pogodnym życiem bez fal. Może ma wnuki. A może nie.  
Patrzę na matkę chłopca. Obdarza mnie mdłym, pustym spojrzeniem, gdzieś obok mojej głowy. Niecierpliwie rozmawia z synem. Widzę, jak nakładała przed wyjazdem makijaż, pospiesznie, niezgrabnie wklepując podkład palcami. Mrugam i czuję, jak mokry tusz odbija mi się pod oczami. Jej mąż opiera się o zimną, drgającą szybę i patrząc na niego, potrafię poczuć chłodne szkło pod swoim policzkiem. Dostrzegam dziurę w jego swetrze. Dotykam swojej bluzy w tym samym miejscu.
Trzęsiemy się wszyscy na torach. Nastolatka z telefonem rusza bezgłośnie ustami. Chyba się czegoś oczy. Albo powtarza niemo w niedowierzaniu. Scrolluje palcem i zaraz owija się ciaśniej biało-czarno-szarym szalikiem. Wtula w niego twarz. Naelektryzowany materiał drapie mnie w podbródek.
Upajam się tym drżeniem i dźwiękiem.  W głowie dudni mi niekończący się beat, a stukot kół wprowadza w swoisty trans. Mogę to kochać. Mogę nienawidzić. Mogę zamknąć oczy i upajać się ruchem, a mogę podkręcić głośność w słuchawkach, bo wkurwia mnie  hałas.
Jestem każdym i nikim i kiedy przychodzi esemes, nie odpisuję od razu, bo wiem, że za sekundę będę już kim innym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz