Inspirowane obrazem – Ikegami Yoriyuki
Mogłyśmy poznać się bardziej oryginalnie.
Mogłyśmy poznać się bardziej oryginalnie.
Ściemniało
się, niebo robiło się intensywnie niebieskie, księżyc w pełni
prawie raził w oczy. Gwiazd jeszcze nie widziałam. Wpatrywałam się
w horyzont, gdy usłyszałam kroki człowieka. Drgnęłam i
obejrzałam się w stronę odgłosu.
Dziewczyna.
Z dziewczyną miałam szanse, więc
nie rzuciłam się do ucieczki. W końcu to było moje miejsce.
Spokojne, bezpieczne i moje. Wyprostowałam plecy, otarłam łzy i
przybrałam, jak mi się wydawało, swobodną postawę.
– To ty. – Męski głos
przedarł się przez ciszę dużo brutalniej niż dźwięk kroków.
No, spostrzegawczy jesteś.
Nie
odpowiedziałam, tylko zjechałam ze zjeżdżalni, nie siląc się na
grację i stanęłam naprzeciw niego, opierając dłonie na biodrach.
On
opuścił ręce wzdłuż ciała i po prostu był – jakiś taki
zgarbiony, cichy, niekonkretny, trochę nierzeczywisty. Tylko te
głębokie oczy, oczy w kolorze czekolady z orzechami... Czułam,
jakby zaglądał mi bezpośrednio do głowy.
Usiadłam na grzebiecie słonia na sprężynie. Po chwili sąsiednia
żyrafa też zyskała jeźdźca.
Z profilu był interesujący. Ładną twarz przykrywały ustawicznie
przygładzane długie ciemne włosy; prosty nos i policzki usiane
były piegami.
Urocze.
Bez udziału woli wyciągnęłam rękę i splotłam swoje place z
jego dłonią i poczuciem bezpieczeństwa. Teraz wszystko wokoło zrobiło
się nierzeczywiste. Realny był tylko on, jego obecność tutaj ze
mną, w moim miejscu. Spojrzał mi głęboko w oczy.
– Jestem kobietą. Chciałabym nią być.
–
Wiele na to wskazuje –
mruknęłam i pogłaskałam wierzch jej ręki.
–
Szczególnie urodziwy to on nie jest. Skąd wy się w ogóle znacie?
– Krzątała się przy blacie, trzaskała naczyniami i mieszała w
garnkach zapachy ze smakami.
–
Chodzimy do jednej klasy, mamo – westchnęłam znowu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz