Stanęłam przed drzwiami wejściowymi. Rozejrzałam się wokoło – na gołych gałęziach pobliskiego drzewa spoczywał zmrożony śnieg. Było zimno. Wzięłam głęboki oddech i przyłożyłam palec do dzwonka. Zza drzwi dobiegł mnie jego przenikliwy dźwięk. Zaraz na progu stanęła dość ładna kobieta w średnim wieku. Patrzyła na mnie z zaskoczeniem.
– Dzień dobry, jest Edyta? – zapytałam, przestępując z nogi na nogę.
– Proszę, wejdź.– Przepuściła mnie do wąskiego korytarza o miedzianych ścianach. – Edytko, masz gościa – zwróciła się do dziewczyny wychodzącej z sąsiedniego pomieszczenia.
Zmieniła się, odkąd poprzednio ją widziałam. Ścięła długie włosy i spięła na czubku głowy. Minę miała znacznie poważniejszą, choć nigdy nie była lekkoduchem. Ubrała się w dresy i bluzę z kapturem. Na mój widok przystanęła i spuściła wzrok. Nastała cisza, przerywana tylko głośnym tykaniem starego zegara.
– Córeczko, weź koleżankę do pokoju, a ja zrobię herbatę. Musiałaś zmarznąć. – Matka Edyty spojrzała na mnie z uśmiechem.
Szłam po ciemnych schodach za dziewczyną. Na szczycie pchnęła drzwi po lewej i zaprosiła mnie do środka. Szare ściany, białe meble, kolorowy koc – wszystko wyglądało normalnie. Zdziwiło mnie to, choć nie wiem czemu. Może spodziewałam się zobaczyć coś nadzwyczajnego, jakiś trop.
– Hej – powiedziała cicho Edyta. Patrzyła w podłogę. – Skąd wzięłaś adres?
– Poprosiłam wychowawcę – odparłam. – Chciałam tylko zapytać, czemu nie chodzisz do szkoły, czy coś się stało…
Zareagowała dziwnie. Złapała mnie za rękę, by zaraz ją puścić, później zacisnęła dłonie w pięści i wybuchnęła płaczem. Czułam, że powinnam coś powiedzieć, jakoś ją pocieszyć, ale bałam się, że to nie byłoby właściwe. Patrzyłam więc tylko z niepokojem.
– Po prostu nie mam już siły. – Spojrzała mi w oczy, a łzy ciekły jej po policzkach.
Stałyśmy naprzeciw siebie, a napięcie było wyczuwalne prawdopodobnie nawet na drugim końcu miasta. Ten rozpaczliwy płacz wzbudzał we mnie odruchy opiekuńcze.
– Chcesz się przytulić? – zapytałam, wyciągając ręce.
Przylgnęła do mnie, opierając głowę na moim ramieniu. Czułam, jak drżała z emocji – chyba jeszcze nie widziałam jej w takim stanie. Głaskałam ją po plecach, gdy powoli się uspokajała.
– Ja po prostu już nie wiem. Co mam zrobić? – spytała rozpaczliwie, a jej słowa tłumił materiał mojej koszuli. – Żałuję, że nie dałam ci szansy, gdy o nią pytałaś. – Przytulała mnie tak mocno, że zaczęłam tracić dech. – Potrzebuję trochę czasu, by to naprawić, dobrze, Klaro?
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo oparła swoje czoło o moje, a wtedy drzwi się otworzyły i jej mama weszła z obiecaną herbatą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz