elegancki edward emanował empatią ekspresowo emancypując
elżbietę i
Stukanie klawiszy brzmiało jak deszcz wybijający o okno równy
rytm. Ellen tkwiła w skupieniu, a wszystko dookoła nie miało znaczenia. Liczyły
się słowa, liczył się ekran laptopa, który oświetlał jej twarz bladym światłem.
Litery same łączyły się ze sobą, a dziewczyna sama nie wiedziała jak to się
dzieje.
‒ Dlaczego Edward Drugi opowiada Elżbiecie Pierwszej o
feministycznej prozie dwudziestego pierwszego wieku? ‒ głos był wysoki i
przeszył głowę Ellen niespodziewanie, wyrywając ją ze szponów weny. Ellen
westchnęła głośno i marszcząc brwi, obróciła się w stronę niespodziewanego
gościa.
‒ Evan! Dlaczego mi to robisz? ‒ patrzyła to na niego, to na
ekran, wymachując rękoma.
‒ Co robię? Przepraszam, pisałaś? ‒ chłopak uniósł brwi, patrząc
na nią pytająco, jak gdyby chwilę wcześniej nie czytał Ellen przez ramię.
Doskonale przecież wiedział, co się dzieje i dziewczyna poczuła jak jej dłonie
same zaciskają się nieco.
‒ Czy pisałam? Jasne, że pisałam. Zawsze piszę. Pamiętasz co
mówiłam ci dwa dni temu?
‒ Hej, kiedy mówiłaś, że będziesz kończyć swojego fanfika, nie
wspominałaś, że to będzie jedyne czym będziesz się zajmować. ‒ Evan przewrócił
oczami, przez co Ellen poczuła bolesne ukłucie w sercu. Jej chłopak wiedział
jak poważnie traktowała pisanie. Było to coś więcej niż tworzenie historycznych
opowiadań ‒ tysiące ludzi czekało na następny rozdział, sprawiając, że Ellen
czuła, że może znów swobodnie oddychać, za każdym razem, kiedy o tym pomyślała.
‒ To oczywiste! ‒ nie mogła przecież tworzyć swojego najnowszego
dzieła, spędzając nad nim tylko pięć minut dziennie. Dlaczego Evan tego nie
rozumiał?
‒ Czy cokolwiek jadłaś? Wyglądasz jakbyś nie jadła od dwóch dni.
‒ poczuła na policzku ciepłą dłoń chłopaka i na moment odruchowo uniosła kąciki
ust. Ciepło promieniowało i ogrzewało jej zmarznięte ręce. Ciekawe czy tak
właśnie czuła się Elżbieta w jej historii, kiedy Edward zrobił to samo. Będzie
trzeba dokładnie to opisać.
Po chwili wróciła do rzeczywistości, czując jak coś zaciska się
wokół jej szyi, a ona ma problem z oddychaniem.
‒ Nie mam czasu na takie rzeczy, Ev. Wiesz o tym. Moi
czytelnicy-
‒ -twoi czytelnicy są w stanie zrozumieć, że masz swoje życie. ‒
Evan przerwał jej ‒ Naprawdę. Chodź, zrobię ci coś do jedzenia. Musisz coś
zjeść. Pamiętasz co było miesiąc temu, kiedy pisałaś tamto opowiadanie o
„Hamiltonie”? ‒ chłopak posłał jej wymowne spojrzenie, unosząc brew w ten
sposób, którego Ellen szczególnie nie lubiła.
‒ Tak. Nie wiem czemu mówisz to w ten sposób, przecież to był
mój pierwszy sukces! Kto by pomyślał, że Washington i żona Burra będą tak
dobrym szipem? ‒ na chwilę pozwoliła sobie na lekki uśmiech, gdy poczuła jak
mimowolnie wpada w sidła wspomnień. Stukanie klawiatury, zapach gorącej
czekolady, koc owinięty wokół niej, miękki jak miłe sny i dłonie brudne od
atramentu, którego używała do zapisywania na kartce pierwszej wersji
opowiadania.
‒ Nie to mam na myśli. Jasne, cieszę się twoim sukcesem, ale nie
wychodziłaś wtedy z domu przez dwa tygodnie. Wszyscy się martwili!
Ellen westchnęła. Była pewna, że Evan nie ma tego tak naprawdę
na myśli. Nikt nie mógł się o nią martwić, skoro wszyscy ich znajomi wiedzieli
doskonale o tym jak dobrze jej idzie. Musiała jakoś uświadomić to chłopakowi.
‒ Słuchaj, jeszcze tylko trochę, okay? Za chwilę Edward powie
Elżbiecie, że ją kocha i później muszę napisać scenę, w której idą nad jezioro-
‒ Ellen. Co ze mną?
Wybił ją z rytmu. Zamrugała kilkakrotnie, nie do końca wiedząc
co Evan ma do Edwarda edukującego Elżbietę na temat emancypacji kobiet.
‒ A co z tobą? ‒ zmrużyła oczy i uniosła brwi, patrząc na
swojego rozmówcę.
‒ Jesteśmy razem od dwóch lat. Mam wrażenie, że wolisz wszystkie
twoje fikcyjne postaci ode mnie! Ze mną nigdy nie chciałaś iść nad jezioro, nie
chciałaś robić ze mną niczego, o czym piszesz później w swoich opowiadaniach. ‒
chłopak mówił coraz szybciej, a jego oczy nie spuszczały z niej wzroku. Ellen
zastanawiała się, czy wyglądały jak oczy Edwarda. ‒ Czy wolisz żyć swoimi
historycznymi fanfikami, niż mną?
‒ Evan, wiesz, że tak nie jest... ‒ odpowiedziała automatycznie.
Złapała go lekko za dłoń, a on uniósł ją do góry i przez chwilę obracał, tak
jak kiedyś, dwa lata temu, kiedy oboje szli przed siebie po parku w deszczowy
dzień, próbując chować się pod parasolem. Nie była pewna, czy to wszystko
naprawdę miało miejsce. Wspomnienia przykryła mgła.To brzmiało jak dobra scena,
tylko że w czasach, w których toczyła się akcja jej opowiadania, nie było
parasoli. A może były? Będzie musiała zrobić risercz...
‒ Cóż, mam wrażenie, że taka właśnie jest prawda. Możesz spędzać
całe dnie pisząc swoje opowiadania, poza którymi nie widzisz świata albo
skonfrontować się z realnym życiem i choć raz w życiu ze mną porozmawiać. Wybór
jest twój. W każdym razie, ja wychodzę. ‒ jego błyszczące oczy wbiły w Ellen
swój wzrok, który palił ją fizycznie. Evan puścił jej dłoń i teraz kierował się
w stronę wyjścia, posyłając dziewczynie ostatnie spojrzenie. Czy chciał, aby za
nim poszła?
Stukanie w klawiaturę znów się zaczęło i przybierało na sile, aż
ponownie przypominało deszcz za oknem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz