Cicha noc, święta noc…
A bębny grają wraz z gitarą i wyją
głosy metalowych kolędników. W zabawę włączy się całe miasto. Nie ma spokoju.
Panuje ruch. Szaleństwo. Pobudzenie. Podniecenie. Radość. Ludzie całują się po
kątach składając (nie)moralne propozycje. Niektórzy wychodzą utopić w śniegu
swoją moralność.
Pokój niesie ludziom wszem…
Na zimnej powierzchni parkingu stoi
skandujący krąg. A lub B. Jest tylko jeden zwycięzca. Kurtki Herosów leżą porzucone
na śniegu. Oni zaciskają pięści. I pada cios. Cios za ciosem. Oko za oko, ząb
za ząb. Tłem są emocje, czy może główną nutą. Walka o honor dyktowany w litrach
alkoholu. Oddechy parują.
A u żłóbka Matka Święta…
Na skraju chodnika siedzi kobieta,
właściwie jeszcze dziewczynka. Wpatruje się z oddali w walkę Herosów i kiwa się
delikatnie w rytm muzyki. Jest chudziutka, o rzadkich, czarnych włosach,
zapadniętych policzkach oblanych łzami. Ogrzewa dłonie ciepłem dymiącego papierosa.
Zamyka oczy. Odpływa.
Czuwa sama uśmiechnięta…
Na jej ustach maluje się uśmiech,
jakby wypływający spomiędzy bólu i żałości. Pogardy dla świata. Nieżycia.
Napięte mięśnie twarzy przywodzą na myśl cierpienie. Prawdopodobnie kończy się
jej czucie. Zaczyna nie mieć ciała. Zamarza. Jest tylko myślą. Resztką. Jeszcze
sztywno poruszającą się ręką.
Nad dzieciątka snem…
Gładzi po włosach mężczyznę, a może
chłopca. Jego twarz jest spokojna. Oddycha płytko, ale miarowo. Unosi się nad
nim mdły zapach czystej wódki. Śpi jak dziecko. Wygląda wręcz jak przeciwieństwo
stroskanej matki. Może dla niego mała się tak stara. Okryła go nawet swoją cienką
kurtką
Nad dzieciątka snem.
Mężczyzna dalej oddycha miarowo. Kobieta
na powrót otwiera oczy. Znów zerka na walczących. Zapala kolejnego papierosa
pragnąc zyskać trochę ciepła. Unosi głowę ku gwieździstemu niebu. Właśnie spada
gwiazda. Myśli życzenie. Widać jak się na nim skupia, na chwile, jakby czując
ulgę, rozluźnia się.
Marzenie pada. Jak śnieg.
Może doczeka się lepszych czasów.
Sama też kładzie się na ziemi.
Albo i nie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz