Przekręcam klucz i
wchodzę do chłodnego pomieszczenia. Zapalam światło, żeby zobaczyć kilka
gałązek choiny i świeczkę leżące na stole, moje tegoroczne święta. Podchodzę do
szafki i sięgam po butelkę. Pierwszy łyk biorę jeszcze zanim siadam na kanapie.
***
Do pokoju wbiega
mała dziewczynka, w ręku trzyma całą masę papierowych ozdób. Biorę ją w objęcia
i podsadzam, żeby mogła rozwiesić je na choince. Pyta, czy podobają mi się jej
wycinanki i choć nie są one zbyt estetyczne i wyszukane, nawet jak na jej wiek,
odpowiadam, że to najładniejsze ozdoby jakie widziałem.
W domu pachnie
piernikiem i kompotem z suszu, nigdy go nie lubiłem. W progu staje smukła
kobieta i przygląda się nam z uśmiechem. Dziewczynka biega na około drzewka
podziwiając swoje dzieło, a ja udaję, że próbuję ją złapać.
Kiedy matka zakłada
maluchowi czerwony płaszczyk, ja dyskretnie chowam prezenty pod choinką. Czekam
na zaskoczenie i radość, które zobaczę na twarzy córki kiedy wrócimy do domu.
Wychodząc zdaję sobie sprawę z tego, jakimi jesteśmy szczęśliwcami, że wojna
się już skończyła. A może nigdy jej nie było…
***
Kolejny
raz przechylam butelkę. Cisza i pustka lubią przypominać o tym co straciliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz