Czasem
gdy w końcu wszystko wokół zamilknie, uderza we mnie wszechobecna cisza.
Niezmącony niczym spokój, który dusi mnie kojącym szeptem. Otula stopniowo całe
moje ciało, aż w końcu zaciśnie się z całej siły na piersi. Ale nie mam siły
zareagować, nie mam siły z tym walczyć. W końcu cisza to jedyne czego pragnę.
Dlaczego tak mnie dusi?
Czasem
idąc chodnikiem, patrzę w ciemniejące niebo. Błyszczące leniwie gwiazdy niemuszące
się niczym martwić. Tkwią tam. Od początku do końca. Płonąc. Wtem gasną, chwila
po chwili. Coraz bardziej i bardziej zapadają się w sobie. Aż w końcu
implodują. Ile gwiazd imploduje w tej właśnie chwili, setki milionów lat
świetlnych od nas?
Czasem
gdy tak o tym myślę, chyba wszyscy gaśniemy coraz bardziej z każdym dniem,
gnając na złamanie karku w kierunku implozji. Dlaczego wszyscy się tak
śpieszymy, skoro przed nami jedynie bezkresna nicość?
Czasem
idąc przez tłum, w każdej twarzy widzę twoje oczy i zatrzymuję się co chwilę.
Ludzie wpadają na mnie, denerwują się sekundę czy dwie i już ich nie ma.
Znikają za kimś innym, kto też ma twoje oczy. Czy już zawsze wszędzie będę
widzieć ciebie?
Czasem
gdy moje powieki stają się coraz cięższe, całe życie przelatuje mi przed nimi.
Nie moje, twoje. A wraz z nim ucieka łza. Spływa po policzku, żłobiąc ścieżkę,
której nie zetrzesz już kciukiem. Wtem dociera do mnie ile jest rzeczy, których
już nie zrobisz. Nie uśmiechniesz się. Nie zmarszczysz brwi, słysząc coś głupiego.
Nie podniesiesz wzroku tylko po to, by spotkać mój. Dlaczego nie potrafię
przestać myśleć o wszystkim, co cię ominie?
Czasem
idąc brzegiem krawężnika, nie podnoszę głowy dopóki nie stracę równowagi. Wtedy
uświadamiam sobie, że tak działa życie. Nie patrzymy na nikogo, chyba że ich
potrzebujemy. Ale ty nigdy nie spojrzałeś na mnie. A może to ja nie spojrzałam
na ciebie?
Czasem
gdy wpatruję się w nieznajomych ludzi rozmawiających z kimś przez telefon,
żałuję, że zapominam twój głos. Żałuję, że nie mam jak go zapamiętać. Oglądam w
kółko ten filmik, w którym zasłaniasz twarz, śmiejąc się i powtarzając
bezustannie jedno słowo. „Przestań”. I przestałam, bo cała sytuacja rozgrywa
się na przestrzeni dwóch sekund. Żałuję, że przestałam. Dlaczego przestałam?
Czasem
idąc środkiem drogi, przyglądam się przebijającym się przez chmury samolotom i
zastanawiam się jaki jest na nie widok z góry. Czy patrzysz na nie, próbując
zobaczyć mnie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz