1 listopada 2018

Ostatni dzień lata

Tęsknię.
Stoję przy twoim grobie i tęsknię za latem.
Boję, się rzec; „Tęsknię za tobą!” – choć pragnę wrzeszczeć tę frazę.
Jeszcze nie jestem na to gotowa.
Robię krok w tył.
Cofam się powoli.
Idę tutaj z płaczem. Po raz pierwszy od dnia w którym pochowano cię do zimnego grobu. Nie wiem po co. Po co nam pamięć, skoro sprawia ona wyłącznie nieszczęście.
Idę coraz szybciej, wstecz.
Mijam dni spędzone na udawaniu, że trzymam się… jakoś. Wstaję wieczorem i kładę się rano, a cały czas na granicy łez. Na granicy wytrzymałości. Na granicy rozumu. Rozdarta pomiędzy życie i śmierć. Ciebie i siebie.
Zaczynam powoli biec poprzez czas.
Docieram do dnia twojego pogrzebu. Na chwilę przystaję. Słońce tak pięknie przeziera przez złotolistne gałęzie drzew. Ziemia jest jeszcze przyjemnie ciepła, mimo początku października. Świat wydaje się ze mnie drwić. Tak cudownie maluje dzień rozrywający moją duszę na strzępy. Czuję jak moja głowa i serce pękają. Niewykrzyczane słowa: „Wróć! Żyj!” brzmią w mojej głowie jękiem łzawej rozpaczy. Rzucam garść ziemi na twoją trumnę. Wysyłam ci całusa – cała moja mowa pożegnalna. Słucham mądrych słów o twoim życiu oraz ubranych w nie łez po tobie. Tylko j a płaczę.
Ruszam pędem.
Przebiegam tyłem przez szpital. Jeszcze widzę jak leżysz na sterylnym łóżku otoczony miliardem rurek i ekranów. Nie chcę tego widzieć. Odwracam głowę.
Mijam łzy. Telefony. Niepokój.
Docieram do lata.
Znowu jest lato.
Gorąc nocy letniej.
Śmiech.
Pocałunek.
Moje ostatnie słowa przy pożegnaniu:
‒ Do jutra! Będę tęsknić!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz