Nothing at all in
my head to say to you
Only the beat of
the train I’m on.
Vashti Bunyan, „Train song”
Pędzimy
przez ciemność.
Światło
w pociągach jest żółte, a podłoga szarozielona. Śmierdzi potem i zatęchłym
materiałem zasłon. Wisimy w przestrzeni, nieustannie w ruchu. Nie zatrzymujemy
się, a tylko zmierzamy, bo gdy w ułamku sekundy jesteśmy w jednym punkcie, już
jedną nogą znajdujemy się w drugim.
Huk
przejeżdżających obok wagonów z węglem i stukot kół pulsują mi w czaszce.
Podgłaśniam muzykę w słuchawkach, bardziej z przyzwyczajenia niż rzeczywistej
irytacji. Za oknem nieregularne plamy śniegu fosforyzują w ciemności, a na lichych
stacjach wywiewa śmieci z koszy. Przesuwam palcami po szorstkim siedzeniu.
Emerytka z krzyżówką zerka na mnie z jakąś stateczną surowością. Jakaś
dziewczyna z komórką rozwala stopy na sąsiednie siedzenie. Chłopiec macha
nogami, kopiąc udręczoną matkę, a ojciec śpi z otwartymi ustami.
Mój
telefon wibruje, sygnalizując esemesa. Wystukuję niedbałą odpowiedź. Niemal
czuję na sobie wzrok pozostałych pasażerów i to leniwe zainteresowanie. Mogę
pisać do chłopaka, przyjaciółki, przyjaciela, dziewczyny. Natrętnej szefowej
albo do zaniepokojonej matki. Odpisywać na wiadomość na grupie klasy albo
kierunku, albo pracy, na odpowiedź fana na Instagramie. W tym momencie mogę
robić wszystko. Lekko przedłużam przedstawienie, wpatrując się w ekran i
uśmiechając krzywo. W końcu blokuję telefon. W uszach mi huczy. Emerytka
poprawia okulary i wraca do krzyżówki. Próbuję dojrzeć, czy nosi obrączkę.
Nosi, ale też może być wdową. Może tęsknota zżera ją od środka, a może żyje
spokojnym, pogodnym życiem bez fal. Może ma wnuki. A może nie.
Patrzę
na matkę chłopca. Obdarza mnie mdłym, pustym spojrzeniem, gdzieś obok mojej
głowy. Niecierpliwie rozmawia z synem. Widzę, jak nakładała przed wyjazdem
makijaż, pospiesznie, niezgrabnie wklepując podkład palcami. Mrugam i czuję,
jak mokry tusz odbija mi się pod oczami. Jej mąż opiera się o zimną, drgającą
szybę i patrząc na niego, potrafię poczuć chłodne szkło pod swoim policzkiem. Dostrzegam
dziurę w jego swetrze. Dotykam swojej bluzy w tym samym miejscu.
Trzęsiemy
się wszyscy na torach. Nastolatka z telefonem rusza bezgłośnie ustami. Chyba się
czegoś oczy. Albo powtarza niemo w niedowierzaniu. Scrolluje palcem i zaraz
owija się ciaśniej biało-czarno-szarym szalikiem. Wtula w niego twarz.
Naelektryzowany materiał drapie mnie w podbródek.
Upajam
się tym drżeniem i dźwiękiem. W głowie
dudni mi niekończący się beat, a stukot kół wprowadza w swoisty trans. Mogę to
kochać. Mogę nienawidzić. Mogę zamknąć oczy i upajać się ruchem, a mogę podkręcić
głośność w słuchawkach, bo wkurwia mnie hałas.
Jestem
każdym i nikim i kiedy przychodzi esemes, nie odpisuję od razu, bo wiem, że za sekundę będę
już kim innym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz