19 stycznia 2019

Skała




Jeszcze jeden krok. Jeszcze jeden. Ostatni. Osuwam się na miękką białą płachtę, tę która będzie moją zgubą. Mówię, że tylko dwie minuty, odliczam czas choć wiem, że i tak nie uda mi się wstać. A może jednak zdołam naprężyć skostniałe mięśnie? Może moje komórki wytworzą odrobinę energii. Nie dużo. Troszeczkę. Tylko tyle. Nie więcej. I co wtedy?
Postawię jeden krok. Odpocznę. Kolejny krok. Będę chciał przystanąć, wziąć wdech tego zamarzniętego, pozbawionego tlenu powietrza, ale to się nie uda. Spadnę w przepaść, głęboką i zimną jak pozbawione uczuć objęcia Królowej Lodu.
Ale teraz leżę. Dwie minuty już dawno minęły chociaż nie jestem pewien kiedy. To było minutę, godzinę czy dzień temu? Bezsensownie szukam odpowiedzi na pytania, których nie będę miał szansy zadać. Idą po mnie? Szukają mnie? Nie wiem, nic już nie widzę, może nie słyszę ich nawoływań. To już koniec? Nie mogę się ruszyć. Duma przepełnia mnie i nawet świadomość nieuchronnego końca nie jest w stanie mi jej odebrać. Swoją podróż skończę w miejscu do którego zawsze miałem pociąg.
Stałem się częścią skały. Przyklejony do tego lodowego tytana jak relikt przeszłości dekoruję drogę do zwycięstwa. Tacy jak ja też tu są, szaleni zapaleńcy chcący dokonać niemożliwego. Ktoś nas kiedyś odnajdzie? Wspomni? Zauważy nasze przerażone, jednocześnie spokojne twarze? Co pomyśli? Zdobywcy czy przegrani?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz