Delta wyszła ujemna. Melania westchnęła, oparła głowę na dłoni i wyjrzała przez okno. Do końca lekcji zostało trzynaście minut.
Po dzwonku zapisała na marginesie zeszytu numer strony ze zbioru zadań, zebrała swoje rzeczy i opuściła klasę. Zbiegła po schodach do szatni, porwała z wieszaka granatową kurtkę i, odwracając się, wpadła na kogoś. Chłopak przytrzymał ją, odgarnął włosy z twarzy i uśmiechnął się szeroko.
– Do jutra – powiedział. Dziewczyna przytuliła go, stając na palcach i zaraz zaczęła protestować.
– Dusisz mnie. – Puścił ją i pomachał ręką, gdy wychodziła, głośno żegnając się z całą klasą.
Na zewnątrz, przy drzwiach wejściowych, oparta o ścianę stała ona. Melania zrobił głęboki wdech, przez głowę przemknęła jej myśl o nieziemskiej urodzie obserwowanej dziewczyny.
– Cześć, Anno – odezwała się ciepło, podchodząc.
Ruszyły w stronę wyjścia z terenu szkoły, żywo rozmawiając. Szalik Melanii powiewał, tworząc intensywnie niebieską smugę na tle szarego chodnika i chłodnoniebieskiego nieba. Słońce tańczyło wraz z wiatrem we włosach.
– Odbija mi się w okularach. – Anna zmrużyła oczy, niezadowolona. – Chodźmy do Fuksji, tam w spokoju pogadamy.
Melanii zaczęły drżeć dłonie, w żołądku czuła ucisk – była podekscytowana. Pomyślała, że skoro Anna chce rozmawiać z nią “na spokojnie”, to ma coś ważnego do powiedzenia. Jednocześnie denerwowała się i pokładała w tym ogromne nadzieje.
Weszły do niewielkiej kawiarni i wybrały stolik w kącie. Dwie dłuższe, przeciwne ściany były jasnoszare, pozostałe, krótkie, w kolorze fuksji. Na suficie namalowano wielkie różowo-fioletowe kwiaty, takie same jak te stojące w pięknych doniczkach na wszystkich parapetach. Obok ulubionego stolika gości przychodzących porozmawiać stała fuksja będąca chlubą zakładu – ogromna, rosła spokojnie w towarzystwie upchniętych na regale książek.
Anna najpierw poszła zamówić dwie herbaty miętowe, a potem usiadła przy stoliku i oparła dłonie na stole.
– Melu… – Spojrzała jej w oczy. – Muszę ci o tym powiedzieć, to dla mnie bardzo ważne.
Melania popatrzyła na towarzyszkę z ciekawością i pewnym przestrachem.
– Słucham cię – odparła, z emocji zaczęło jej się robić słabo.
– Jestem w ciąży. – Oczy Anny rozjaśniły się w uśmiechu.
– Och, to… – westchnęła. – Widzę, że bardzo się cieszysz.
Dziewczyna radośnie opowiadała o wymarzonym pokoiku dla dziecka, o ubrankach i zabawkach. Zdawała się nie zauważać ambiwalentnych odczuć Melanii, która tylko udawała, że słucha. Naprawdę myślała o zupełnie zaprzepaszczonej nadziei na miłość Anny.
– Melko? – Z rozmyślań wyrwał ją ten sam głos, który codziennie słyszała w głowie od prawie dwóch lat. – Zostaniesz chrzestną?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz