28 sierpnia 2018

Chaos




Dźwięk drży w twoich uszach. Porusza cząsteczki powietrza dookoła, porusza też coś w twoich płucach, bo nagle nie możesz oddychać. Ludzie na stacji metra idą przed siebie, nieporuszeni. 
Tylko ty słyszysz muzykę, tylko ty słyszysz, jak niestabilna jest. Śmiejesz się pod nosem. Gdy udaje ci się naprawić jedną strunę, nie działają inne. Naciągnięte za luźno relacje z innymi wymykają się spod twojej kontroli. Naciągnięte za mocno emocje są zbyt sztywne, aby mogły dotrzeć do innych w nienaruszonym, zrozumiałym przez ludzi stanie. Jedno rozstraja drugie. Drugie zagłusza pierwsze. 
Gdy próbujesz po raz kolejny zastanowić się nad tym, jak należy to naprawić, do twoich uszu dobiega kolejny dźwięk. Idealny. Czysty. Wypełnia całą ciebie, porusza twoimi nogami tak, że same rwą się do wystukiwania rytmu. 
Ten dźwięk jest prawdziwy. Masz pewność. Widzisz ją, widzisz dziewczynę o falujących, ciemnych włosach, która drżąc od przepełniającej ją melodii, z przymkniętymi oczami sprawnie posługuje się smyczkiem i skrzypcami. Futerał leżący na ziemi pełny jest drobnych monet, a gdy mrużysz oczy, dostrzegasz kilka banknotów. 
Słyszysz, że w twojej głowie zerwała się struna, ta, która przez parę ostatnich tygodni trzymała cię w ryzach. Masz cel. Wiesz, co musisz zrobić, aby umieścić strunę na swoim miejscu. 
*
 Kolejne kilka tygodni mija szybko. Świat rozmazuje się, a ty nie jesteś pewna, jaka melodia tobą kieruje. Wiesz tylko, że jest chaotyczna i umożliwia ci myślenie, napełnia cię energią do działania. Formułujesz plan, zapisujesz go nawet na kartce, i to po kilka razy. Boli Cię od tego nadgarstek, ale działasz mimo to. Słyszysz tylko muzykę, tylko ona określa twój świat i to, co dookoła. Nie słyszysz niczego innego. Nie słyszysz swoich myśli. 
*
Wiesz, że się tego nie spodziewa. Widzisz to na jej twarzy. Otwiera zielone oczy szeroko, unosi brwi, wykrzywia usta, gdy przyciskasz do nich szmatkę nasączoną odurzającym płynem. Gdy traci przytomność, przymyka oczy tak, jak gdy skupia się na swojej muzyce. 
Jedziecie kilka godzin i choć dziewczyna jest nieprzytomna, cieszysz się z towarzystwa. Gwiżdżesz cicho i zastanawiasz się, o co zapytałabyś nieznajomą, gdybyś poznała ją w bardziej klasycznych okolicznościach. 
Ciekawe, od jak dawna gra. Za co kocha muzykę. Jakiego kompozytora ceni sobie najbardziej. 
Parkujesz przed budynkiem, wyglądającym na opuszczony. Chwytasz dziewczynę pod rękę, w drugiej dłoni trzymając jej futerał ze skrzypcami. W piwnicy sadzasz ją na krześle, rozwiązujesz ręce, odklejasz taśmę z ust. Jej różowa szminka jest rozmazana. Szkoda, podobał ci się ten kolor. 
Siadasz na drugim krześle i otwierasz futerał. Gładzisz dłonią instrument. Jest gładki, czysty, bez skazy, tak jak dźwięk który wydaje. Obracasz skrzypce kilka razy, uruchamiasz wyobraźnię. 
Wyobrażasz sobie siebie na miejscu dziewczyny. To ty umiesz się nimi posługiwać, to ty czarujesz smyczek tak, aby robił to, co chcesz. Niczym rzeźbiarz strugasz melodie, wybierasz te tony, których potrzebujesz spośród tysiąca innych. Twoje dłonie sprawnie tworzą dźwięki, które otaczają cię z każdej strony, zatapiają złe myśli tak, że zostają tylko te dobre, czyste, piękne, harmonijne. 
Uporządkowany chaos wydobywa spokój, zatapia twoje płuca, które mogą odetchnąć, przyspiesza spokojne serce. 
Otwierasz jednak oczy i rzeczywistość jest inna. Trzymasz w dłoni instrument, a przed tobą siedzi dziewczyna, którą chciałabyś być. A ponieważ nią nie jesteś, możesz sprawić, że ona sama już nigdy nią nie będzie. Dlatego wstajesz i z całej siły uderzasz skrzypcami w jej głowę. 
Po raz pierwszy. Po raz drugi. Po raz trzeci. Miarowo, mocno, powoli, rytmicznie. W równych odstępach czasu. 
Z jej gardła wyrywa się krzyk, gdy ból przywraca jej przytomność. Brzmi jak melodia, brzmi niemal tak pięknie jak instrument, którym się posługuje.
 Z dziewczyny uchodzi życie, a ty słyszysz jak powoli struny w twojej głowie się naprostowują. Ich dźwięki coraz bardziej harmonizują ze sobą, a w każdym razie dźwięki części z nich. 
*
Po wszystkim stoisz przed swoją szafą. Wypełniona jest instrumentami, a każdy z nich jest zepsuty i mniej lub bardziej ubrudzony czerwoną, zastygniętą cieczą. Gitara, ukulele, dwie wiolonczele. Kontrabas i kolejna gitara, tym razem elektryczna. A to tylko pierwsza półka. Bierzesz skrzypce do ręki. Szarpiesz wszystkie struny, a one wydają niepasujące do siebie dźwięki.
Instrument jest rozstrojony, ale to nic, bo całe twoje życie też.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz