Dziękuję,
że do mnie napisałeś! Twój list bardzo mnie ucieszył, zwłaszcza, że nie
mieliśmy kontaktu przez tyle lat. Wydajesz się niezwykle ciekaw, jak wygląda
życie tutaj, więc postaram się je Tobie opisać, najdokładniej jak się da.
W
świecie bez słów (oczywiście tych mówionych, nie pisanych) wszystko jest szare.
Ludzie powoli przechadzają się ulicami miasta, aby wysłać listy do dalekich
krewnych oraz spotkać się z sąsiadem na kawę w komfortowej ciszy. Każdy
zaprzątnięty swoimi sprawami, zmaganiami z życiem i dniem codziennym, gotów
rozproszyć się najmniejszą rzeczą, chociażby kolorowym banerem lub ćwierkającym
ptakiem. Tak trudno jest nam przestać skupiać się na tym, co nas trapi; nikt
nie pozbywa się swoich myśli spontanicznie. Wszystko jest zaplanowane.
Możesz
potraktować to jako minus, ale życie w świecie bez słów ma też plusy.
Nauczyliśmy się pisać dwoma rękoma, niezależnie od tego, czy ktoś jest prawo,
czy leworęczny; kiedy zmęczy nam się jedna dłoń, dajemy jej odpocząć, używając
drugiej. Tworzymy eseje, powieści i wiersze; nie tworzymy dramatów, bo nie ma
kto ich odegrać. Nie do końca orientuję się, czym jest teatr, ale wiem, że
wymaga śpiewania lub mówienia, więc nie jesteśmy zdolni do wystawiania
przedstawień.
Są
filmy; bez dźwięku, z napisami na ekranie, sprostowującymi niedopowiedzenia i
tym podobne. Nie przepadam za nimi; nie lubię czytać o tym, co się dzieje. Wolę
być częścią wydarzeń.
Jak
prawie wszyscy tutaj, gram na gitarze. Każdy człowiek ma jakiś instrument,
uczymy się na nich grać od podstawówki. Niektórzy, jak ja, wybierają sobie
więcej niż jeden; moim podstawowym jest gitara, ale lubię wszystkie strunowe -
skrzypce, wiolonczelę, kontrabas, banjo, ukulele, nawet pianino. Mam każdy z
nich w domu - mama uważa, że to jedyna rzecz, w którą należy inwestować.
Wszyscy tu tak uważają. Bardzo lubimy muzykę, dlatego mam dość małe szanse
zrobienia w tej dziedzinie kariery; jest wielu znacznie ode mnie lepszych, choć
wydaje mi się, że nie idzie mi tak źle. Nie chcę się chwalić, ale chyba wypadam
całkiem dobrze na tle innych.
Na
ulicach często jest mnóstwo muzykujących ludzi, każdy pragnący pokazać się od
lepszej strony, więc chodzę do mało uczęszczanych parków i gram bezpańskim
psom. Zdają się to bardzo lubić; często siadają wokół mnie, zasłuchane, całą
gromadką, pięciu lub sześciu. Wmawiam sobie, że lubią muzykę, jednocześnie
dając im plastry najtańszej szynki po koncercie. Nauczyłem je, że dostają
jedzenie za szczekanie, więc gdy kończę grać i sięgam do torby po przysmaki,
rozlega się kakofonia wyższych i niższych dźwięków. Zawsze się wtedy uśmiecham.
To z kolei koncert dla mnie.
Wybacz,
że tyle mówię o sobie, ale uwielbiam psy - tutaj jest to dość dziwne. Większość
znanych mi ludzi woli ptaki i ich śpiew, ale moim zdaniem to nudne. W psich głosach
jest zdecydowanie więcej emocji.
Często
zastanawiam się, ile byłoby w moim. To znaczy, emocji. Jedyny głos jaki
pamiętam, to głos mamy, ale i z nim mam zaledwie kilka wspomnień, rozmytych,
zakurzonych, starych jak świat. Dosłownie. Mam wspomnienie, jak śpiewa mi
kołysankę, bardzo spokojnie i cicho. Tak bardzo żałuję, że wtedy zasnąłem, bo
może pamiętałbym więcej, kolejne słowa, ciąg dalszy. A może nie. Pamięć lubi
płatać figle.
Napiszę
ci coś, czego nigdy nikomu nie mówiłem, bo w naszym świecie nie jest to
pożądana prośba: chciałbym znów kogoś usłyszeć, kogoś poza ptakami czy nawet
psami. Człowieka. Co więcej, chciałbym wiedzieć, jak to jest samemu coś mówić,
jak to jest mieć struny głosowe. Nie wiem, czy chciałbym je tak na stałe, ale
dobrze byłoby chociaż zobaczyć, jak to jest. Szkoda, że nie ma takiej
możliwości.
Mama
też nad tym ubolewa. Nigdy tego nie mówi, ale da się to dostrzec w jej oczach,
gdy słyszy śpiew ptaków. Chyba, że akurat je zamknie, zasłuchana. Czasem też
zapomni się i otwiera usta, żeby coś powiedzieć. Rzadko, ale zdarza jej się.
Zawsze potem płacze. Nie wiem, ile, bo zwykle wychodzę wtedy z domu pograć
psom. Ona nie lubi, gdy się ją pociesza.
Granie
psom pomaga mi o tym zapomnieć. Naciskam smyczkiem na kolejne struny bądź przebiegam
po nich palcami. Lubię je, choć czasem cichy głos w mojej głowie mówi mi, że to
jedyne, jakie mam. Każę mu się wtedy zamknąć, ale nie zawsze wychodzi, bo to
też jedyny głos, jaki mam.
Będę
chyba kończyć, bo zaczynam brzmieć depresyjnie. Ale może takie właśnie jest
życie tutaj.Jak wspomniałem, w świecie bez słów wszystko jest szare. Nie w dosłownym tego słowa
znaczeniu - to bardziej uczucie, coś, czego jestem pewien, choć nie mam pojęcia
dlaczego. Ale wiem, że kiedyś istniało coś takiego, jak barwa głosu. Pamiętam
tylko jedną - dlatego też nie umiem ich rozróżniać. Może więc nie powinienem
mówić, że wszystko jest szare, jeśli niejako jestem daltonistą.
Mam
nadzieję, że napiszesz szybko - teraz ja chcę dowiedzieć się trochę o tym, jak
życie rozwija się w Twoim świecie. Opowiedz mi o teatrze i rozmowach. Aha, i
jeszcze jedno - nie pisz na kopercie swojego nazwiska. Teraz listonosz
przyszedł, kiedy mamy nie było w domu, ale następnym razem może się nie udać.
Lepiej, żeby nie wiedziała, że z Tobą koresponduję. Ma do Ciebie ogromny żal o
to, że odszedłeś z tego świata. Rozumiem ją, ale wiem, że chciałeś się ratować,
więc nie martw się - trzymam Twoją stronę. Postąpiłbym podobnie.
Z pozdrowieniami,
Twój syn, August
Elooo mordeczki
OdpowiedzUsuń