Bez
ciebie dzisiejsze wzruszenia byłyby tylko martwym naskórkiem dawnych uniesień.
- Amelia
***
Bo pierwszy zawód pamięta się
zawsze. Próbujesz myśleć
o piórach, o czarnym jak nocne niebo
atramencie. Ale nie jesteś pisarzem. Zawód muzyka też jest ci obcy,
chociaż ludzie tak często mówią, że grasz im na nerwach.
***
Z pewnością zadziwiają cię fałsze osób,
nawet tych najbliższych,
z którymi piłeś ostatnio kawę i czerwone
wino. Wciąż pamiętasz jego cierpki, lekko ognisty smak. Gorzki smak szczerości
i wyznań. A także kilku pocałunków - jak wisienek na torcie.
***
Do tego kłamstwa jak z nut. Nie wiem, kto
jest tego wszystkiego dozorcą. Dyrygent już dawno się ulotnił, widząc jak
bardzo nie trafiasz w dźwięki. Szef orkiestry? Pewność siebie. Zwolniona
warunkowo.
***
Pamiętasz pierwsze uniesienia. Ten lot na
skrzydłach. Byłeś Ikarem, byłeś tuż przy samym słońcu. Byłeś naiwny. Ten lot na
skrzydłach i obietnice. Dźwięk wiadomości jak dotyk opuszek na klawiszach
fortepianu, godzina spotkania jak uporczywy metronom. Pierwsze drżenia serca
jak śpiew bez słów.
***
Próbujesz wszystko łapać i załapać. Ze
skutkiem marnym, boisz się, że niemożliwym. Do tego starasz się utrzymać na
smyczy uciekający rozum.
***
Nie.
Nie potrafisz.
Uciekasz.
Ucieka.
Uciekacie.
Nikt nie myśli o powrocie.
***
Przez myśl może nawet przemknęło ci to, że
najprostrzym zawodem jest zawód śmieciarza. Nie potrzebujesz skomplikowanych
wzorów wyrytych w pamięci. Nie potrzebujesz weny wyrytej w sercu. Zaledwie
kubeł, rękawiczki. Prostota.
***
Twój punkt widzenia zmienia się jednak i
zaczynasz się czuć jak jeden z odpadków. Lądujesz na śmietniku ludzkich uczuć.
Serca jak puszki, co by nie powiedzieć, że kamienie. Splecione dłonie jak supły
na sznurówkach. Ale w niechodzonych już butach.
***
Miłość na wysypisku. Wysyp łez i
rozczarowań. Kilka wspólnych fotografii i waszych, nienależących już do was
miejsc.
***
Bo pierwszy zawód pamięta się zawsze. Gdy
z wcześniejszych uniesień zostają westchnienia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz