18 września 2018

Film akcji

– Idę na fajkę – zakomunikowała Maria.
Ewelina machnęła ręką, pochłonięta równym krajaniem wegańskiej szarlotki. Z głośników leciała najbardziej neutralna muzyka z możliwych.
Maria przeszła przez kuchnię, po drodze zgarniając ukochaną zieloną kurtkę. Chociaż wrzesień był wyjątkowo słoneczny, nadciągały jesienne chłody i krótki rękawek przestawał starczać.
Maria prześlizgnęła się obok zaglądającego do piekarnika Marcina i szybko przemknęła na zewnątrz. Stanęła na betonowym podwórku, obok podjazdu dla dostawczaka i zapaliła papierosa. Zagapiła się w cudownie niebieskie niebo. Odbijało się w oknach szklanego wieżowca. Powietrze było chłodne i miało w sobie coś rześkiego i czystego. Pierwsze opadłe liście pod jej nogami już zaczynały butwieć.
Wyciągnęła telefon i wystukała numer. Uderzała palcami w komórkę w rytm miarowego sygnału. Nic.
Wróciła do kawiarni, mijając Marcina wyciągającego idealnie wypieczoną tartę z burakiem. Maria przeczesała palcami włosy i związała je w koński ogon. Rozejrzała się po lokalu, podeszła, żeby zebrać naczynia ze stolika. Mężczyzna w garniturze uśmiechnął się do niej szybko i oszczędnie znad ekranu laptopa. Siedział na małym podwyższeniu, skąd był widok na całą salę. Wszyscy zresztą albo zawzięcie stukali w klawiatury, albo robili coś na telefonie – nawet schodząc na kawę albo lunch, zabierali swoje biura ze sobą.
Jak na kawiarnię na parterze siedziby korpo było tu zaskakująco przytulnie – białe ściany, jasne meble, wygodne kanapy, kontrastująco zielone rośliny. Urocze sznury lampek, półki z książkami, kolorowe fotele, oczywiście wszędzie gniazdka. Miło. Jedna z najważniejszych polskich firm zajmujących się finansami dbała o swoich pracowników. Teraz, w porze lunchu, siedziało tu dobrze ponad dwadzieścia osób.
Maria delikatnie odsunęła teczki, żeby postawić miskę z minestrone. Jakaś kobieta wymamrotała podziękowania, nie odrywając wzroku od ekranu. Maria rzuciła okiem, kładąc sztućce. Całe słupki obliczeń. Nic ciekawego.  
– Jak to nie zrobione? – syczał jakiś mężczyzna do telefonu, zasłaniając usta białą serwetką. – Wiesz, jakie to są pieniądze?
Marii trochę pociły się ręce. Wytarła je o czarne dżinsy i uśmiechnęła się, żeby zamaskować zdenerwowanie.
– Smacznego – rzuciła. Miała trochę zbyt cienki głos, który teraz wpadł w jeszcze wyższy rejestr. Sama się skrzywiła.
Przecisnęła się między dwoma stolikami.
– Wiesz – powiedział krępy trzydziestolatek swojej cichutkiej koleżance w okularach – byłem ostatnio w kinie na takim filmie akcji. Fajny.
– Idę na fajkę – zakomunikowała Maria Ewelinie.
Ewelina pokręciła głową z rozbawieniem, próbując zabrać się z trzema talerzami na raz.
– Nałóg – rzuciła żartobliwie.
Maria przewróciła oczami z uśmiechem.
Złapała kurtkę i przeszła przez kuchnię. Marcin siekał orzechy włoskie wielkim nożem.
Z dziur w betonie z godną podziwu determinacją wyrastały źdźbła trawy. Maria wydmuchała na nie dym i wystukała numer. Wsłuchiwała się w miarowy sygnał i wyrzuciła z siebie przekleństwo. Zrobiło jej się trochę lepiej. 
Kiedy wróciła, Ewelina była zajęta parzeniem kawy, więc to ona podeszła obsłużyć dwoje klientów.
– Świetnie, świetnie. – Mężczyzna odsunął na chwilę telefon od ucha. – Raz zestaw dnia. I kawa, błagam, kawa.
Maria uśmiechnęła się porozumiewawczo i nabiła zamówienie. Zaraz później do lady podeszła młoda kobieta w eleganckim kostiumie ze spodniami, ale, jak zauważyła kelnerka, w wygodnych butach na płaskim obcasie. Jasne włosy miała spięte.
Blondynka puściła do niej umalowane oko. Maria z trudem oddychała.
– Espresso – rzuciła niedbale kobieta. – Jakie macie tarty?
– Ze szpinakiem, z burakami i orzechami włoskimi, z karmelizowaną cebulą – wyrecytowała Maria.
– To poproszę ze szpinakiem.
Kobieta usadziła się w rogu sali, przodem do okna i blisko drzwi. Położyła torebkę przy prawym biodrze.
Maria ukroiła kawałek tarty. Poruszyła palcami, bo jakoś jej zesztywniały, a nie mogły. Wyjęła telefon i sprawdziła ekran. Żadnych nieodebranych połączeń.
– Czekasz na telefon? – domyśliła się Ewelina, wyjmując z lodówki kanapki.
– Ta. – Maria westchnęła, chowając komórkę do tylnej kieszeni dżinsów. – Ale nic z tego.
– Może zadzwoni – rzuciła Ewelina pocieszająco.
Marcin popukał znacząco w parapet okienka kuchni. Maria odebrała od niego placki ziemniaczane. Chłopak patrzył na nią przez chwilę i pokręcił głową, wracając do kuchni.
Dziewczyna chwyciła talerz z plackami w jedną, a z tartą w drugą. Blondynka zerknęła na nią znad telefonu i rzuciła krótkie podziękowanie.
– Idę na fajkę – powiedziała Maria, przejeżdżając palcami po jasnych włosach.
– Dobrze, dobrze. – Ewelina spojrzała na nią ze współczuciem. – Wszystko okej?
Maria skarciła samą siebie w myślach.
– Tak, tak. – Uśmiechnęła się słabo. – Tylko wiesz. Telefon.
– No tak. – Ewelina zerknęła na jej kieszeń. – Ktoś ważny, co?
– Niestety tak.
Maria przeszła na podwórko. Zapaliła papierosa i zagapiła się w górę, na wieżowiec. Wypuściła dym ustami i wciągnęła chłodne powietrze.
I wtedy zawibrował telefon.
Maria prawie upuściła papierosa, a zaraz potem telefon. Drżącymi palcami odblokowała ekran.
Wyjdź na zewnątrz.
Wzięła głęboki wdech.
Jestem na zewnątrz.
Po chwili rozległy się wibracje przychodzącego połączenia. Maria odebrała i zaczerpnęła tchu.
– Chciałam…
– Tylko „tak” i „nie”. Godzina opóźnienia, dwie osoby nawaliły.
Maria zamknęła oczy.
– Znalezione, zabezpieczone. Wszyscy są?
Maria odetchnęła z ulgą. Spojrzała w jesienne niebo.
– Tak. – Jej głos brzmiał trochę głucho.
– Pozycje?
– Tak.
– Kontakt z wyższymi piętrami?
– Jasne.
– Drzwi są zablokowane. Od teraz używasz drugiego numeru. Ruszacie, widzimy się.
W uchu zadźwięczał jej sygnał. Maria dopaliła papierosa i rzuciwszy go na ziemię, zdeptała butem. Ruszyła w stronę kuchni. Zamknęła drzwi na podwórko na klucz.
Marcin spokojnie kroił paprykę.
– Już – rzuciła Maria.
Marcin skinął głową i sięgnął do szafki pod zlewem.
Neutralna muzyczka grała w tle. Stukały klawiatury, szumiała woda ze zlewu, szczękały sztućce. Amator kina akcji z buzią pełną sałatki perorował dalej.
Komórka blondynki zawibrowała; kobieta wyłączyła telefon i sięgnęła do torebki. Mężczyzna na antresoli zamknął klapę laptopa.
W kuchni Maria próbowała powstrzymać drżenie rąk i pomogła Marcinowi odczepić od zlewu dwa pistolety.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz