Ze
strony stolika numer trzy dolatywał do mnie zapach latte macchiato i ciasta
czekoladowego. Uśmiechnęłam się sztucznie i zaniosłam kawę po irlandzku kobiecie
w turkusowej sukience oraz miętową herbatę z cynamonem brodatemu
mężczyźnie.
Wróciłam
za bar. Usiadłam na wysokim stołku, przeliczyłam pieniądze w kasie, porównałam
z cenami zamówień z mojej zmiany i napisałam notatkę dla Jurka, który miał mnie
zaraz zastąpić. Zdjęłam firmowy fartuszek, schowałam go do swojej szafki i wyjęłam
szarą płócienną torbę. Zrobiłam czekoladowe frappe na wynos, położyłam na
ladzie pieniądze do zaksięgowania i unosząc kubek w stronę współpracownika,
który właśnie przyszedł, pchnęłam drzwi kawiarni i przekroczyłam próg.
Było
ciepłe jesienne popołudnie. Słońce powoli zbliżało się do horyzontu na
zachodzie, chowając się po drodze za białymi chmurkami. Drzewa w pobliskim
parku szumiały zachęcająco. Usiadłam na ławce, która znajdowała się na skraju
chodnika. Włożyłam słuchawki, wyciągnęłam z torby książkę i upiłam łyk kawy.
Czytałam, gdy na sto pięćdziesiątą drugą stronę spadł lekko pomarańczowy na
brzegach listek. Włożyłam go za okładkę i zamknęłam oczy.
Słyszałam
samochody przejeżdżające ulicą, rozmowy przechodniów i głos kobiety
informującej o pociągu TLK 81108, który miał wjechać na tor czwarty przy
peronie pierwszym. Wtedy coś sobie przypomniałam. Wstałam i szybko schowałam do
torby wszystkie rzeczy. Pobiegałam na dworzec i zatrzymałam się dokładnie w tym
samym momencie, w którym pociąg zahamował. Stanęłam obok windy i oparłam się o
ścianę, łapiąc oddech. Mijał mnie zwykły, komunikacyjny tłum, jednak tym razem
nie przyszłam odpocząć od przynależności i identyfikacji, wypatrywałam konkretnej
osoby. W końcu między ludźmi dojrzałam znajomą sylwetkę ze sportową torbą na
ramieniu. Pomachałam, a chłopak zaraz przecisnął się do mnie i bez słowa
przytulił, podnosząc lekko.
–
No, ja też tęskniłam – odezwałam się i pocałowałam go w policzek. – Wystarczy,
Mikołaj, puść natychmiast. – Zniecierpliwiłam się.
Gdy
postawił mnie na ziemi, zmierzwiłam jego krótkie blond włosy i złapałam za rękę.
Ruszyliśmy w stronę przejścia na ulicę Kilińskiego.
–
Wiesz, że zapomniałam? Zorientowałam się w ostatniej chwili – powiedziałam,
patrząc czule w jego niebieskie oczy. Roześmiał się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz