3 września 2018

TLK 81108


Ze strony stolika numer trzy dolatywał do mnie zapach latte macchiato i ciasta czekoladowego. Uśmiechnęłam się sztucznie i zaniosłam kawę po irlandzku kobiecie w turkusowej sukience oraz miętową herbatę z cynamonem brodatemu mężczyźnie.
Wróciłam za bar. Usiadłam na wysokim stołku, przeliczyłam pieniądze w kasie, porównałam z cenami zamówień z mojej zmiany i napisałam notatkę dla Jurka, który miał mnie zaraz zastąpić. Zdjęłam firmowy fartuszek, schowałam go do swojej szafki i wyjęłam szarą płócienną torbę. Zrobiłam czekoladowe frappe na wynos, położyłam na ladzie pieniądze do zaksięgowania i unosząc kubek w stronę współpracownika, który właśnie przyszedł, pchnęłam drzwi kawiarni i przekroczyłam próg.
Było ciepłe jesienne popołudnie. Słońce powoli zbliżało się do horyzontu na zachodzie, chowając się po drodze za białymi chmurkami. Drzewa w pobliskim parku szumiały zachęcająco. Usiadłam na ławce, która znajdowała się na skraju chodnika. Włożyłam słuchawki, wyciągnęłam z torby książkę i upiłam łyk kawy. Czytałam, gdy na sto pięćdziesiątą drugą stronę spadł lekko pomarańczowy na brzegach listek. Włożyłam go za okładkę i zamknęłam oczy.
Słyszałam samochody przejeżdżające ulicą, rozmowy przechodniów i głos kobiety informującej o pociągu TLK 81108, który miał wjechać na tor czwarty przy peronie pierwszym. Wtedy coś sobie przypomniałam. Wstałam i szybko schowałam do torby wszystkie rzeczy. Pobiegałam na dworzec i zatrzymałam się dokładnie w tym samym momencie, w którym pociąg zahamował. Stanęłam obok windy i oparłam się o ścianę, łapiąc oddech. Mijał mnie zwykły, komunikacyjny tłum, jednak tym razem nie przyszłam odpocząć od przynależności i identyfikacji, wypatrywałam konkretnej osoby. W końcu między ludźmi dojrzałam znajomą sylwetkę ze sportową torbą na ramieniu. Pomachałam, a chłopak zaraz przecisnął się do mnie i bez słowa przytulił, podnosząc lekko.
– No, ja też tęskniłam – odezwałam się i pocałowałam go w policzek. – Wystarczy, Mikołaj, puść natychmiast. – Zniecierpliwiłam się.
Gdy postawił mnie na ziemi, zmierzwiłam jego krótkie blond włosy i złapałam za rękę. Ruszyliśmy w stronę przejścia na ulicę Kilińskiego.
– Wiesz, że zapomniałam? Zorientowałam się w ostatniej chwili – powiedziałam, patrząc czule w jego niebieskie oczy. Roześmiał się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz