Moja córka ubierałaby się w fioletowe
i szare ubrania. Chodziłaby tylko w spodniach, a gdybym ją zachęcała, żeby
założyła sukienkę na rodzinne spotkanie, to przewracałaby oczami.
Moja córka uwielbiałaby się bawić
klockami. Na urodziny zawsze by prosiła o nowe zestawy. Budowałaby drapacze
chmur, a gdyby udało jej się wreszcie wymyślić, jak zrobić windę, to
przybiegłaby do mnie, żebym mogła zobaczyć, że naprawdę jej się udało.
Moja córka miałaby przepiękne pismo.
Wciąż by narzekała, że nie może się po mnie rozczytać. Wtedy to ja bym
przewracała oczami, bo już to słyszałam wielokrotnie.
Moja córka płakałaby ze stresu przed
powiedzeniem wierszyka w przedszkolu na Dzień Ojca. Rzeczywiście z początku
mówiłaby za cicho, ale później wróciłaby jej śmiałość. Na koniec już bez tremy
ukłoniłaby się publiczności, a później cały czas by pytała tatę, czy mu się
podobało.
Moja córka zamykałaby się w pokoju z
koleżankami, skąd co jakiś czas dobiegałyby głośne śmiechy. Gdybym przyniosła
im przekąski i spytała: „O czym tak rozmawiacie?”, to zaczerwieniłaby się mocno
i krzyknęła: „O niczym!”.
Moja córka chciałaby ciągle chodzić
na koncerty. Chyba zobaczyłaby każdy w naszym mieście, a gdyby już była
starsza, to jeździłaby z przyjaciółmi po całej Polsce. Lubiłaby poznawać nowe
gatunki i nowych artystów, przez co jej płyty z edycji kolekcjonerskiej
zajmowałyby cały wielki regał.
Moja córka w dniu ślubu wyglądałaby
na najszczęśliwszą, a przez to najpiękniejszą istotę w kosmosie.
Moja córka uczyłaby się francuskiego.
Poprosiłabym, żeby mnie też trochę poduczyła. Podniosłaby łyżkę i mówiła: „To
jest la cuillère. Prawie jak lakier, bardziej la ki-jer, z taką przerwą”.
Moja córka słuchałaby historii mojego
życia, wlepiając we mnie mądre oczy. Jeśli nie zabrakłoby jej mądrości, to udałoby
jej się wyciągnąć z nich właściwe lekcje. Z pewnością popełniałaby własne
błędy, ale może nie powielałaby moich.
Moja córka kochałaby życie. Chciałaby
doświadczać go w pełni, poznawać świat. Pełno by w niej było pasji, miłości, entuzjazmu.
Przyciągałaby spojrzenia wszystkich w pokoju, zastanawialiby się skąd w niej
ta iskra. Nie bałaby się prawdy, zawsze by jasno przedstawiała swoje potrzeby i
żale. Szkoda by jej było czasu na gierki i kłamstwa, kiedy tyle jest jeszcze
faktów do odkrycia.
Moja córka nie znosiłaby tych
wczasów, na których nic się nie robi; zamiast na plażę ciągnęłaby nas do
muzeów, zamiast opalać się na działce, wolałaby spróbować spływu kajakiem.
Czasem byśmy robili to, czasem tamto, żeby każdy był zadowolony.
Moje dziecko...
Moja córka uczyłaby się biologii i
chemii, żeby każda kobieta mogła zostać matką. Moja córka wiedziałaby, jak mnie
leczyć, żeby mogła się urodzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz